Dziewiętnastowieczny badacz religii Heinrich Graetz zwrócił uwagę na zjawisko, które określił jako „bazyleomorfizm”. Nazwą tą opatrywał typ religijności, skupiający się w sposób szczególny na jednym aspekcie natury Boga – na Jego królewskości (od gr. basileus – „król”, morphē – „kształt”). Zjawisko to, choć oznaczone przez uczonego nieco cudaczną nazwą, znane jest dobrze nam wszystkim. Bogactwo jego przejawów w czasie i przestrzeni pozwala wręcz ujmować je jako osobną gałąź duchowości. Na potrzeby niniejszego krótkiego wyjaśnienia nazwiemy tę gałąź umownie duchowością bazyleańską.
Duchowość bazyleańska polega na kontemplowaniu i adorowaniu Boga jako Wiecznego Monarchy, władcy wszelkiego stworzenia, na przeżywaniu prawdy, iż Osoba Boska emanuje Swą królewską godnością na cały widzialny i niewidzialny wszechświat. Oczywiście, Bóg posiada nad stworzonym przez Siebie uniwersum władzę przekraczającą zdolność pojmowania człowieka, władzę, jaką nad swoimi ziemiami i poddanymi nigdy nie miał i nie będzie miał żaden ludzki panujący. Jednak symbole, figury i pojęcia związane z ziemską instytucją monarchii okazują się pomocne ułomnemu ludzkiemu duchowi w zbliżeniu się do nie pojmowalnej tajemnicy Boga i przylgnięciu do niej. Monarchiczny archetyp staje się brama, wiodącą duszę człowieka do zachwycenia się Bożym majestatem i wywyższeniem. Zarazem pozwala sobie lepiej uzmysłowić istotę religii, tkwiącą w pełnieniu powinności wobec Boga – w służbie Wiecznemu Monarsze.
Droga duchowości bazyleańskiej w pewnym sensie polega na przemierzaniu przez duszę hierarchicznej drabiny bytów w odwrotnym kierunku. W rzeczywistości bowiem nie człowiek czerpie obraz Boga od ziemskich władców, ale ziemscy władcy otrzymują od Niego swe władztwo. Ciąży na nich obowiązek stawania się, na miarę ograniczonych ludzkich możliwości, obrazem Boga (imago Dei) dla własnych poddanych – nędznym ziemskim odblaskiem Jego mądrości, sprawiedliwości i miłosierdzia. Dobry panujący świadomie czyni z siebie pomost pomiędzy poddanymi a Bogiem, kędy mogą oni przechodzić z padołu utrapień ku Temu, który jest Królem królów i Panem panów. Nie przez przypadek król starożytnego Rzymu (rex) w czasach poprzedzających republikę nosił tytuł pontifex – budowniczego mostów.
Wspomniany na początku H. Graetz swoją uwagę o „bazyleomorfizmie” sformułował w odniesieniu do religii żydowskiej. Na gruncie judaizmu rozwinęła się bogato osobna, monarchiczna gałąź mistyki – mistyka Tronu (merkawa). Zasadzała się ona na kontemplowaniu hierarchicznego, kunsztownego ładu wszechświata, tworzącego kosmiczny tron, na którym zasiada Bóg. Oczywiście, duchowość bazyleańska obficie rozkwitała w łonie ortodoksji chrześcijańskiej. Jej popularność w obrządku wschodnim poświadcza choćby wspaniała tradycyjna ikonografia, przedstawiająca Pana Jezusa jako króla wszechświata (Kosmokrator) lub władcę wszech stworzenia (Pantokrator). Miała ona swoje odpowiedniki w obrządku zachodnim; kto widział na przykład przechowywany w Gandawie „Ołtarz Baranka Mistycznego” (1432) pędzla Jana van Eycka, temu trudno byłoby znaleźć lepsze uzmysłowienie królewskości Boga i niedoścignionego wzoru, jaki stwarza ona dla koronowanych głów tego świata. Śladów duchowości bazyleańskiej nie brakuje i w historii polskiego Kościoła lokalnego; dość wspomnieć, że jeden z najstarszych utworów sakralnych w języku staropolskim, powstały w XVI wieku, nosi znamienny tytuł „Pieśń Wiecznemu monarsze”.
Duchowość bazyleańska sprowadza się w gruncie rzeczy do kontemplacji jakże prostego faktu – że wszechświat jest monarchią, rządzoną przez Króla (którego święto w tradycyjnym katolickim kalendarzu liturgicznym przypada na ostatnią niedzielę października), zaś monarchia jest obiektywnym stanem wszechświata. Duchowość bazyleańska ma więc charakter monarchistyczny, jest monarchizmem duszy. Tym samym sprawia wrażenie czegoś będącego bardzo nie na czasie w epoce, gdy nowocześni, posoborowi teolodzy bredzą o „człowieku jako partnerze Boga”, a chęć uwspółcześnienia języka ewangelizacji wyradza się w groteskowe próby przedstawiania Chrystusa jako „młodzieżowego” kumpla.
Adam Danek