Współczesnym światem rządzi chaos.* To pierwsze, co rzuca się w oczy przy jego obserwacji. Autorytety są w nim wyszydzane, tradycja – odrzucana lub wręcz zwalczana. Najbardziej podstawowe instytucje – religijne, polityczne czy społeczne – poddaje się atakom. Wzorce niesione przez zwyczaj spotyka kontestacja. Szuka się sposobów na obalenie przetrwałych jeszcze gdzieniegdzie elementów hierarchii. Wszelkie porządki normatywne zdają się stawać coraz bardziej problematyczne, a zarazem hałaśliwie propagowana jest swoboda dobierania sobie norm przez ludzkie grupy, jak i poszczególne osoby, we wszelkich dziedzinach życia. Oglądając, jak w tyglach nowoczesnych społeczeństw zacierają się granice, rozmywają się formy, tracą posłuch zasady, zachowawczy obserwatorzy i analitycy nierzadko (tym bardziej uporczywie, im silniejszy cechuje ich tradycjonalizm) zadają sobie – i światu – pytanie – czy dokonujący się na naszych oczach rozpad ładu nie okaże się aby bezpowrotny, czy rozkiełznanie wszelkich możliwych kierunków negacji nie doprowadzi(ło) wreszcie społeczeństwo do stanu autodestrukcji, śmierci kultury, po której nastąpi regres do prymitywu, a po nim już chyba tylko wyludnienie.
Jakkolwiek autorzy takich posępnych prognoz przedstawiają na ich poparcie trafne spostrzeżenia i przekonujące argumenty, ich stanowisko wykazuje zasadniczą słabość. Opiera się mianowicie na przekonaniu, że obecna anomia jest sytuacją bezprecedensową. To przygnębiające wrażenie posiada dużą siłę sugestii, lecz nie odpowiada prawdzie. Ojciec pozytywizmu, filozof August Comte (1798-1857), który – o czym rzadko się pamięta – w wielu ważnych kwestiach prezentował poglądy konserwatywne, uważał wręcz występowanie podobnych sytuacji za historyczną prawidłowość. W dziejach świata wyróżniał on, występujące naprzemiennie, epoki organiczne i epoki krytyczne. Epoki organiczne nastawione są na przechowanie odziedziczonego ładu. Różnice (nierówności) społeczne uważa się w nich za naturalną konsekwencję koniecznego podziału funkcji w społeczeństwie, a samo społeczeństwo – za byt ponadjednostkowy, samoistny i zwierzchni wobec „jednostek”. Epoki krytyczne nastawione są natomiast na burzenie zastanego ładu. Społeczeństwo uważa się w nich za sumę „jednostek”, za rzeczywistość niesamoistną, nie wykazującą żadnych cech, które nie dawałyby się sprowadzić do cech składających się na nie „jednostek”. Przezwyciężenie epoki krytycznej prowadzi do nowej epoki organicznej, oczyszczonej oraz ulepszonej względem poprzedniej – i w ten sposób dokonuje się dziejowy postęp. Powstaje jednak pytanie, czy proces historyczny nie przybiera kształtu akurat odwrotnego do widzianego przez Comte’a – nie postępu, a regresu. Regresu, w którym każda epoka względnego uporządkowania (epoka organiczna) kończy się załamaniem, rozpoczyna się okres chaosu (epoka krytyczna), po jego opanowaniu powraca jako takie uporządkowanie (nowa epoka organiczna), choć już słabsze i bardziej kruche, niż wcześniej, niszczone przez kolejną, jeszcze gorszą katastrofę, po niej zaś następuje okres jeszcze większego chaosu (nowa epoka krytyczna) – i tak, z każdym obrotem koła czasu, rodzaj ludzki stacza się coraz niżej, po równi pochyłej własnej degrengolady.
Inny pogląd w tej materii prezentował polski konserwatywny pisarz i publicysta Teodor Jeske-Choiński (1854-1920) w swym studium „Na schyłku wieku” (1896). Wewnętrzny rozkład, obserwowany przezeń na przykładzie europejskiego fin de sičcle, interpretował on jako jedną z „epok przejściowych”, jakich w historii przeminęło już wiele. W „epoce przejściowej” zakwestionowana zostaje prawowitość „wybrańców”, czyli rządzącej dotąd elity społecznej bądź politycznej. „Epoka przejściowa”, przez swe zwątpienie w jakiekolwiek normy, prowadzi do wyłonienia się „precywilizacji”. „Precywilizacja” rodzi się w momencie historycznym, kiedy „programat filozoficzny lub naukowo-literacki, polegający na negacji, doszedł do tego stopnia rozwoju, że złamał w człowieku oświeconym (…) wolę”. Nowy porządek wykształca się z „precywilizacji” w wyniku powrotu ludzi do wiary w prawdę, w sens rzeczywistości, oraz do płynącej z niej woli. Jeske-Choiński antycypował więc swoiście głośną w XX wieku teorię angielskiego historiozofa Arnolda Toynbee (1889-1975), zgodnie z którą każda cywilizacja rozwija się palingenetycznie z rozpadu poprzedniej cywilizacji, budując swą chwałę i wewnętrzną harmonię na jej ruinach.
Wielki filozof-tradycjonalista Eric Voegelin (1901-1985) w swej monumentalnej syntezie „Porządek i historia” (1956-1974) napisał, iż „upadek porządku istnienia i przywrócenie tego porządku są fundamentalnym doświadczeniem ludzkiej egzystencji”, doświadczeniem, od którego człowiek nie może się uwolnić, powtarzającym się wciąż od nowa na przestrzeni dziejów. Czy jednak ów dokonujący się periodycznie rozpad ładu stanowi coraz niższy upadek człowieka, kierujący go ku zagładzie, czy też wpisane w naturę świata zjawisko normalne i stałe, jakie będzie się cyklicznie powtarzać aż do końca czasów wraz z następującą po nim odnową? Innymi słowy, czy obecna epoka rozpadu (epoka krytyczna bądź „epoka przejściowa”, w jakiej żyjemy) wiedzie nas tylko w głębszy mrok, czy ku nowemu odrodzeniu? Tego wiedzieć nie możemy – odpowiedź na takie pytanie wymagałaby od człowieka wglądu w historię, do jakiego zdolny jest wyłącznie jej Pan. Odpowiedź nie ma wszelako żadnego znaczenia dla praktycznej postawy, jaką w owym ponurym wieku należy przyjąć. W obu przypadkach musi to być postawa poszukiwania Ładu, dążenia do jego ponownego odnalezienia. Tu też ujawnia się pozytywna funkcja, jaką – mimo wszystko – poniekąd spełniają epoki rozkładu. Człowiek, ta ułomna i głupia istota, zaczyna doceniać dopiero to, czego mu zabraknie – dlatego z czasem gnuśnieje w epokach porządku, przyzwyczajając się do jego istnienia jako do oczywistości, o której zachowanie nie trzeba dbać. Uświadomić mu wartość porządku może wówczas jedynie chaos. Jak krótkowzroczne są krytykanctwo i kontestacja w stosunku do tego pierwszego, uzmysławia dopiero znalezienie się w świecie, gdzie go nie ma. Każda epoka rozpadu inspiruje do aktywnego szukania Ładu, budzi chęć jego odzyskania – i pod tym jednym względem jest doświadczeniem cennym.
Adam Danek
* Uprzedzając dalsze uwagi, być może należałoby raczej stwierdzić, iż współczesnym światem rządzi nie chaos, a siły chaosu.