Niedawno postanowiłem nawiedzić groby dwóch wybitnych polskich myślicieli konserwatywnych – Maurycego Manna (1814-1876) oraz Juliana Klaczko (1825-1906), spoczywających na Cmentarzu Rakowickim, najstarszej i z pewnością najpiękniejszej z krakowskich nekropolii. Odnalezienie obu grobowców, a następnie oczyszczenie ich z półmetrowej czapy śniegu i warstwy lodu zajęło dość sporo czasu – przy akompaniamencie rozbrzmiewającego głośno wokół krakania wron, które z jakiegoś powodu akurat tego dnia obsiadły cmentarne drzewa całymi wielkimi stadami. Wreszcie, znicze w rojalistycznych białych barwach zapłonęły na płytach grobów nieodwiedzanych, wydawałoby się, przez nikogo – a jednak ukryte pod śniegiem wypalone ogarki i resztki kwiatów świadczyły, że nawet w tym wieku historycznej amnezji ktoś wciąż podtrzymuje pamięć o wielkich Polakach.
Współczesny człowiek ucieka przed grobami, stara się z nimi nie stykać, ponieważ przypominają mu o bliższym z każdym dniem kresie ziemskiego życia. A przecież to one właśnie wskazują nam nasze miejsce w świecie. Francuski nacjonalista Maurice Barrčs (1862-1923) napisał: „Ojczyzna to ziemia i groby.” (Polaków tymi samymi słowy pouczał prymas Stefan kard. Wyszyński.). One też wyznaczają jej obszar i granice. „Tam gdzie dziadów naszych kości,/są granice serbskich włości.” – brzmią proste słowa wiersza z Serbii. Terytorium Ojczyzny to nic innego, jak wielki cmentarz – a cmentarz jest miejscem świętym. Wspomniany już M. Barrčs powiada: „Naród to wspólne posiadanie starożytnego cmentarza i chęć zachowania go niepodzielnym.” To umarli jednoczą żywych. Groby pozostają węzłami tradycji. Kto nie szanuje umarłych, ten nie będzie też umiał odnosić się właściwie do żyjących i ich wspólnot.
Cześć dla pamiątek przodków, dla miejsc ich doczesnego spoczynku, nie powinna wszelako wyrodzić się w formy groteskowe, jak np. w przypadku wybitnego kabalisty Izaaka Lurii (1534-1572), który w Palestynie poszukiwał grobów pobożnych mężów (swojej wiary) z przeszłości tak zapamiętale, że ze szczerym przekonaniem „odnajdywał” również miejsca pochówku fikcyjnych mędrców – postaci literackich, znanych mu z księgi „Zohar”. Tradycja nie jest bowiem zabobonem (tj. fikcją), lecz rzeczywistością – kontaktem z tym, co istnieje, ożywia i nadaje znaczenie. Wymaga pieczołowitości zarówno w badaniach nad nią, jak też w jej przechowywaniu i kultywowaniu.
Tradycjonalista integralny Julius baron Evola (1898-1974) zawyrokował, iż w świecie nowoczesnym tradycja „zeszła do podziemia”. Do podziemia, czyli do grobów. Lecz przecież wedle nauki chrześcijaństwa grób to droga do zmartwychwstania.
Adam Danek